Loading

Please wait

+48 500 276 115wojciech.nawrocki@metropolisdg.pl

20 lat nurkowania za mną! Krótka historia i wspomnienia moich pierwszych podwodnych przygód

Home / Bez kategorii / 20 lat nurkowania za mną! Krótka historia i wspomnienia moich pierwszych podwodnych przygód

Robiąc porządek w dokumentach natrafiłem na moją pierwszą książeczkę nurkową i okazało się, że dziś mija 20 lat od dnia, kiedy oficjalnie stałem się płetwonurkiem. Dokładnie z datą 11 lipca 1997 roku, otrzymałem swój pierwszy stopień płetwonurka (1 gwiazdka) w organizacji KDP/CMAS*. Zobaczcie jakim byłem młodzieniaszkiem – miałem wtedy 17 lat i nie przypuszczałem, że pasja nurkowania, którą wtedy w sobie zaszczepiłem, będzie mi towarzyszyć do dziś i mam nadzieję, że dotrwa ze mną do późnych lat starości…

Znalazłem też moją pierwszą legitymację płetwonurka młodzieżowego, wydaną zimą, 3 marca 1997 roku, po zakończeniu kursu basenowego i zaliczeniu teorii nurkowej, która nie jest co prawda właściwym stopniem nurkowym, ale, uprawniała do nurkowania do głębokości 5 metrów pod opieką instruktora – ciekawostka, która zupełnie mi umknęła i nawet nie przypominam sobie momentu, kiedy ją otrzymałem i że w ogóle coś takiego mam. Zdjęcie z tamtej legitymacji jest jeszcze bardziej młodzieńcze, więc postanowiłem je wam również pokazać – sami zobaczcie:)

Swoje pierwsze kroki nurkowe stawiałem w poznańskim klubie „Barrakuda”, mieszczącym się w Forcie na Dębcu, gdzie począwszy od jesieni 1996 roku uczestniczyłem (zajęcia teoretyczne) w kursie nurkowania. Praktyczne zajęcia basenowe, odbywały się na basenie przy ul. Chwiałkowskiego w Poznaniu. Zwieńczeniem całego kursu nurkowego był letni, dwutygodniowy obóz nurkowy nad jeziorem Siecino, na pojezierzu drawskim, który odbył się w terminie od 29 czerwca do 11 lipca 1997 roku. Wtedy po raz pierwszy zanurzyłem się pod wodę z akwalungiem, w naturalnym, otwartym zbiorniku wodnym i było to dla mnie fascynujące przeżycie – po raz pierwszy ujrzałem pod wodą szczupaka, okonie, płocie i wzdręgi. Byłem najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi:)

Obóz nurkowy w Siecinie pamiętam jak dziś – były to bardzo intensywnie spędzone wakacje, podczas których zmagałem się z teorią i praktyką nurkową pod okiem wielu różnych instruktorów. Każdy dzień zaczynał się porannym rozruchem i ćwiczeniami, później śniadanko w biegu i teoria, a następnie zajęcia, ćwiczenia, nurkowanie i tak w kółko.

Tamte nurkowania były dla mnie wielką przygodą i różniły się one znacząco od dzisiejszych nurkowań – szczególnie pod względem sprzętu. Pamiętam, że na obozie tylko jeden z instruktorów posiadał suchy skafander. Podczas części płytkich nurkowań ćwiczeniowych, nurkowaliśmy bez jacket-ów (co pewnie dzisiejszym płetwonurkom nie mieści się w wyobraźni), lub robiliśmy to jeszcze w tzw. homontach – kamizelkach ratunkowo-wyrównawczych, których kształt przypominał homonto dla konia. Te kamizelki nie miały noszaka i nie były mocowane do butli, tylko zakładało się je bezpośrednio, mocując do ciała od przodu, za pomocą pasa krocznego i pasa biodrowego. Dopiero po ubraniu homonta zakładało się pas balastowy – w przeciwnym razie nie można było go zrzucić, gdyż zawisł by na pasie krocznym. Zbyt intensywne napełnienie kamizelki, w szczególności w pozycji pionowej, powodowało ucisk w kroczu:)  Ale nie mogę narzekać, gdyż w tamtych czasach następował już w Polsce pełen rozkwit pod kątem dostępności nowoczesnego sprzętu nurkowego i pomimo tego, że pamiętam jeszcze czasy polskich automatów nurkowych typu Kajman, na których wykonywaliśmy ćwiczenia basenowe, to na obozie mieliśmy już do dyspozycji automaty i jackety dzisiejszych konstrukcji.

Sprzęt nurkowy był wtedy bardzo drogi i z tego powodu mój wyjazd na letni obóz nurkowy, stał pod dużym znakiem zapytania, gdyż nie miałem jeszcze swojego skafandra, który wraz z nurkowym ABC (płetwy, maska i fajka), był obowiązkowym wyposażeniem. Na szczęście ojciec, widząc moje zacięcie do nurkowania, kupił mi go przed samym wyjazdem – dostałem od niego 5 milimetrową, niebiesko-czarną, dwuczęściową piankę ze srebrnym logiem marki Eques. Pamiętam też, że nurkowałem przez cały obóz w płetwach kaloszowych, zakładając na nogi 2 pary zwykłych bawełnianych skarpet i worek foliowy między jedną a drugą parą skarpet, aby zbytnio nie odczuwać dyskomfortu termicznego.

Takie to były dobrego początki….

Od tamtego czasu, uzyskałem stopnie: Divemaster, Master Scuba Diver, Tec Deep Diver, Gas Blender oraz Tec Trimix Diver w organizacji PADI, stopień Advanced Decoprocedures w organizacji TDI a także 7 następujących specjalizacji PADI: Multi-level Diver, Ice Diver, Wreck Diver, Deep Diver, Nitrox Diver, Dry Suit Diver i Sidemount Diver.

Dziś posiadam więc wszystkie potrzebne uprawnienia do nurkowania (w tym do technicznego nurkowania dekompresyjnego), komplet sprzętu do nurkowania, sprzęt do fotografii podwodnej, a nawet przeprawową terenówkę, którą dojadę w każde miejsce nurkowe i fotograficzne. Pozostaje mi tylko jeździć, nurkować i fotografować :)

Ostatnie wpisy

Zostaw komentarz

Kontakt

Jeśli chcesz się ze mną skontaktować, wyślij proszę wiadomość, a ja odpowiem tak szybko jak będzie to możliwe.